Add products by adding codes
CROSSES PERMANENT.RADIANT EP
- Vinyl | EP
Chino Moreno oraz Shaun Lopez znów "udostępniają" kolejną odsłonę Crosses. Jeśli chodzi o poboczną działalność wokalisty Deftones, to właśnie "Krzyże" lubię najbardziej. Dlaczego? Raz, że uwielbiam kiedy muzycy metalowi, rockowi biorą się za pop, a dwa uwielbiam vibe lat 80, brzmienie syntezatorów i klimat mrocznych dyskotek. Crosses jest miksem tego wszystkiego, dlatego ten powstały w 2011 roku projekt automatycznie przykuł moją uwagę. Początkowo Crosses miało być serią EPek z muzyką, której Chino sam słucha, kiedy nie zajmuje się "darciem gęby". Tak też się stało.
Ich wydawnictwa, czyli "EP 1", "EP 2" oraz "EP 3" bardzo, ale to bardzo, trafiły w moje gusta. Był w tym mrok, "senne" melodie i lekko gotycki klimat. No i wiadomo, głos Chino! Gość kolejny raz udowodnił, że potrafi zaśpiewać chyba wszystko. W tym samym roku, co ostatnia EPka Crosses i po podpisanym rok wcześniej kontrakcie z Summerian Records, wydali swoje pierwsze, debiutanckie LP. Co prawda nie było to zupełnie coś nowego, ponieważ album "Crosses" to zlepek zremasterowanych numerów znanych z ich poprzednich "mniejszych" wydawnictw. No cóż, przynajmniej fani od razu wiedzieli, że materiał będzie bardzo udany.
Po paru koncertach i klipach zapadła cisza. Chino wrócił do Deftones, a Shaun robił swoje. Uznałem, że chyba "Krzyże" skończą jak Palms, czyli jako jednorazowy strzał i tyle. Jednak po prawie siedmiu latach nastąpił "przełom". Wrócili! Co prawda nie z autorską kompozycją, a coverem zespołu Cause and Effect "The Beginning of the End". Nie był to jeden z moich ulubionych singli 2020 roku, ale był ok. Klimat zachowany, wszystko się zgadzało, więc potraktowałem go, jako "rozgrzewkę" przed "głównym" daniem. Wkrótce okazało się, że na ucztę musiałem jeszcze poczekać.
Konkretne informacje pojawiły się dopiero pod koniec 2021 roku. Wtedy to zespół podpisał kontrakt z Warner Music oraz wypuścił znakomity cover "Goodbye Horses" z repertuaru Q Lazzarus. Wspomniany kontrakt zaowocował, również nową EPką, czyli "PERMANENT.RADIANT". Jest to sześć w pełni nowych numerów, które z pewnością zapiszą się pogrubionymi literami w historii tego zespołu/projektu. Nadal znajdziemy tu mrok, który przenika pewnego rodzaju romantyzm. Moim faworytem jest otwierający "Sensation". Niby jest lekko, trochę melancholijnie, ale ciężar gitar w refrenie idealnie podbija emocje zawarte w tym numerze. Powiem więcej, ten utwór idealnie wpasowałby się w "Koi No Yokan" Deftonesów, dokładnie tak między "Poltergeist", a "Entombed". Zresztą, mniejsza z tym. Jest to bardzo udana EPka, bardzo udanego projektu.
Aaa i prawie bym zapomniał! Po "PERMANENT.RADIANT" Panowie wydali kolejny cover. Tym razem wybór padł na "One More Try" od Georgea Michaela, za co u mnie mają wielki plus. Czyżby kolejna materiał miałby być zbiorem cudzych numerów? Pożyjemy, zobaczymy, na chwilę obecną jest bardzo dobrze.
Tracklista:
1 Sensation
2 Vivien
3 Cadavre Exquis
4 Day One
5 Holier
6 Procession