Free delivery from 46,01 €
Save to shopping list
Create a new shopping list

Add products by adding codes

Add a CSV file
Enter the product codes that you want to add to the basket in bulk (after a comma, with a space or from a new line). Repeating the code many times will add this item as many times as it appears.
KOBONG Kobong 2LP

KOBONG Kobong 2LP

  • Vinyl | 2LP | Album
SizePrice / szt.DiscountAvailability and ShippingBuy with pointsQuantity
uniwersalny
Discount
The product is available in a very small amount
The product is available in a very small amountOrder by 20:00 and it will ship today (3 szt. in stock+ ∞ szt. on demand)
Buy with points
Sum of selected products:
(Discount %)
0
/ 1szt.
/ 1szt.
14 days for easy returns
This product is not available in a stationary store
Safe shopping
Deferred Payments. Buy now, pay later, if you don't return it

Buy now, pay later - 4 steps

When choosing a payment method, select PayPo.PayPo - buy now, pay later
PayPo will pay your bill in the store.
On the PayPo website, verify your information and enter your social security number.
After receiving your purchase, you decide what suits you and what doesn't. You can return part or all of your order - then the amount payable to PayPo will also be reduced.
Within 30 days of purchase, you pay PayPo for your purchases at no additional cost. If you wish, you spread your payment over installments.
After purchase you will receive pts.

Z czym kojarzy się Wam nazwa Kobong? Mi z wizjonerstwem, totalnym niezrozumieniem i zaprzepaszczoną szansą. Na zespół trafiłem przypadkiem, gdy w trakcie jednego ze spotkań ze znajomymi puszczałem numery Mr. Bungle oraz Dillinger Escape Plan. Podekscytowany muzyką zachwalałem ją wszem i wobec, twierdząc, że to czysty kosmos. W odpowiedzi, jeden ze zgromadzonych w małym pokoju słuchaczy, zapytał mnie, czy znam Kobong? Jaki Kobong? Taka polska kapela, która rozwaliła swym nowatorskim graniem rodzimą scenę kilka lat temu. Jedynie, co przyszło mi wówczas na myśl to, że kojarzę tę nazwę, a ich albumy wydane na płytach kompaktowych osiągają horrendalnie wysokie ceny. Zaintrygowany tą krótką opowieścią, przeszukałem odmęty internetu, aby móc przekonać się na własnej skórze o prawdziwości słów znajomego. Po pierwszym odsłuchu w mojej głowie od razu pojawiło się pytanie, dlaczego dopiero teraz? Natomiast, gdy zacząłem zagłębiać się w historię zespołu, byłem mocno zirytowany i zawiedziony.

Kobong to grupa artystów stale poszukujących, chcących tworzyć nową jakość i nowe brzmienia. Brzmienia, którego nie spotykało się, w tym czasie, na naszych rockowych scenach. Niestety mimo olbrzymiego talentu, kariera muzyków nie potoczyła się tak, jakby można było się spodziewać. Jeśli miałbym wskazać przyczyny, takiego obrotu sprawy, to widzę dwie. Pierwsza, to miejsce pochodzenia. Wydaje mi się, że gdyby działali na terenie, choćby USA czy UK, ich droga poszłaby w zupełnie innym kierunku. Wiele razy, na różnego typu na forach z muzyką hc czy mathcorową, spotkałem się z postami, w których użytkownicy, mieszkający na przykład w USA, wymieniają Kobonga, jako odkrycie miesiąca. Nie mogą również uwierzyć w to, że grupa pochodzi z Polski oraz nagrała swoje płyty w połowie lat 90. Zgadzam się z nimi. Kiedy pierwszy raz przesłuchałem album "Kobong", byłem mocno zaskoczony. Numery reprezentowały najwyższy światowy poziom, który porównałbym do klasy wspomnianego Mr. Bungle czy powiedzmy, Primusa! Wystarczy sięgnąć po fenomenalny "PRBDA", aby przekonać się o tym. Istny kosmos! Trudno dać wiarę temu, że odpowiada za to czterech gości z Warszawy, a nie jakaś "punkowa" ekipa z Ameryki.

Drugiej przyczyny upatruję w totalnym braku rozeznania w muzyce ze strony wydawców. Kiedy, dziś czytam wywiady z muzykami Kobong, rysuje się smutny obraz, w którym oferowana przez wytwórnię pomoc w promocji ich twórczości, przypomina historię rodem z kiepskiej farsy. Kasa i wyzysk, to pierwsze, co mi przychodzi do głowy. Jakim ignorantem trzeba być, aby zaprzepaścić szanse takiej kapeli? Czasami myślę, że Polska to miejsce, gdzie za "artystyczny" sukces nadal uznaje się "Bitwę pod Grunwaldem" czy drugie miejsce Edyty Górniak na Eurowizji. Rodzima scena nie była gotowa na takie kompozycje i takie granie. Pomimo zachwytu dziennikarzy i fanów, osoby decyzyjne w wytwórni wolały inwestować pieniądze w kolejne, nic nie wnoszące, kopie zagranicznych zespołów. Po latach płyta "Kobong" nadal nie jest lekka w odbiorze, wręcz nieprzystępna, ale dalej wciągająca, wyjątkowa.

Ich drugi i jednocześnie ostatni album "Chmury Nie Było" w moim rankingu stawiam wyżej niż debiut. Otwierający tracklistę "Lost", to "meszugowy" walec i nawałnica dźwięku obezwładniająca odbiorcę swoim potężnym brzmieniem. Uwielbiam takie matematyczne granie, które oprócz totalnego pokręcenia, ma w sobie klimat i jednocześnie siłę. Warto podkreślić, że data publikacji wydawnictwa przypada na 1997 rok, czyli w czasie, gdy wspomniane Meshuggah, Dillinger czy Converge zaczynały podbijać serca słuchaczy na całym świecie. Czy nagrania Kobonga z tego albumu odbiegają od wyżej wymienionych gigantów? Nic, a nic. Ci słabo znani artyści z Warszawy również łamali muzyczne schematy, tworzyli nową jakość. W "tytułowym" numerze "The Cloud Is Gone" pojawiają się djentowe echa połączone z dziwnymi, progresywnymi metalcorowo-psychodelicznymi smaczkami. Kto, w tamtym momencie, tak grał w naszym kraju? Dokładnie, nikt!

Na początku planowałem, aby opisać Kobonga bez odwoływania się do nazwisk wchodzących w skład muzyków, a bardziej potraktować kapelę, jako hybrydę indywidualności tworzących jedną nierozerwalną całość, jednak nie da się. Niesamowita gra Wojtka Szymańskiego na perkusji reprezentuje światową klasę i można go spokojnie wymienić obok Chris'a Pennie czy Bena Kollera. Nie wierzycie? Odpalcie sobie numer "Miara".

Formacja zakończyła swoją działalność w 1998. Gdy Panowie zamykali projekt, nikt z nich prawdopodobnie nie podejrzewał, jak doskonałą muzykę stworzyli. Kiedy 25 stycznia 2005 roku zmarł Robert Sadowski przyszłość zespołu definitywnie się rozmyła. Niestety jego talent został doceniony dopiero po śmierci, podobnie zresztą cała twórczość grupy. Była, i nadal jest, to jedna z tych formacji, która powstała w złym czasie, w złym miejscu. Kobong to nie tylko klasyka, to muzyczny absolut i doskonały przykład na potwierdzenie hasła "cudze chwalicie, swego nie znacie".

Tracklista:

A1 Dzwony 
A2 Drzewa 
A3 Rege 

B1 PRBDA 
B2 Trzcinki
B3 Dolina 

C1 Zanim 
C2 Ziam Dziam 
C3 Gnoza 
C4 Taka Tuka 

D1 Zbrodnie 
D2 Jeżeli Chcę 
D3 Po Pas

Symbol
7707962
Producer code
0602577079627
Series
Product type
VINYL RECORD
Condition
New
Artist
KOBONG
Title
Kobong
Format
Remastered
Vinyl
LP
Album
Label
Universal Music Polska
Barcode
602577079627
Catalogue number
7707962
Release date
2018
Genre
Rock
Music style
Avangarde
Experimental
Alternative Rock
Do you need help? Do you have any questions?Ask a question and we'll respond promptly, publishing the most interesting questions and answers for others.
Ask a question
If this description is not sufficient, please send us a question to this product. We will reply as soon as possible. Data is processed in accordance with the privacy policy. By submitting data, you accept privacy policy provisions.
Write your opinion
Your opinion:
5/5
Add your own product photo:

We use cookies for the proper operation of the site, to offer social features, analyze traffic and conduct marketing activities - both by us and our Trusted Partners. Cookies are also used to personalize ads. See privacy policy for more information. By accepting this message, you consent to their storage on your computer. You can specify the conditions for storing or accessing them by clicking on the "Configure Consents" tab. You can withdraw your consent at any time by deleting cookies from your browser from the respective end device. More information on terms and conditions and privacy can also be found on Google's Privacy and Terms page.

Close
pixelpixelpixelpixelpixel