Add products by adding codes
LITTLE SIMZ No Thank You YELLOW RED INDIE 2LP
- Vinyl | LP | Coloured
Gdy 12 grudnia 2022 Little Simz udostępniła swój nowy album, z automatu został okrzyknięty jednym z najlepszych wydawnictw minionego roku i jednocześnie zmieniła wszystkie roczne podsumowania. Takie niespodzianki lubię najbardziej! Można dyskutować czy Simz, w tym momencie, nie jest żeńskim odpowiednikiem Lamara i cokolwiek by nie zrobiła, jest skazane na sukces. Uważam, że jej talent, jej rozwój jest niesamowity, ale czy tak genialny, jak się mówi i pisze? Przekonamy się za kilka lat, ale nie ulega najmniejszej wątpliwości, że obecnie jest numerem jeden, jeśli chodzi o damski głos na rapowej scenie.
W dniu premiery "No Thank You" fani nie ostygli jeszcze po "Sometimes I Might Be Introvert", a tutaj mamy kolejny cios. Można powiedzieć, że wydając tę płytę, Simz zagrała na nosie wielkim wytwórniom i ogólnie przemysłowi muzycznemu. Pokazała tym samym, że to ona ustala reguły gry, jest artystką, która robi to, na co ma ochotę.
Warto wspomnieć, że za produkcję albumu odpowiada Inflo. Ten związany z Sault producent współpracował wcześniej z raperką przy okazji "Introvert", gdzie doskonale słychać, jak dobrze się rozumieją. Można zauważyć też wiele podobieństw z Sault w podejściu do wydawania płyt. Simz, podobnie jak wspomniana formacja, wrzuciła swój album bez wcześniejszych zapowiedzi, bez wywiadów czy podgrzewania atmosfery.
"No Thank You" to prawie 50 minut muzyki, która nie nudzi się nawet na chwilę. Mamy tutaj do czynienia z nagraniami pełnymi rozmachu, brzmień rodem z lat 70, głęboko zanurzonych w czarnej kulturze. Jest w tym więcej soulu czy gospel, niż czystego rapu. Wszystkie orkiestracje czy chóry idealnie uzupełniają się z muzyczną wizją Simz. Wystarczy odpalić sobie numery "X" czy też "Silhouette", aby usłyszeć tę potęgę i bogactwo pomysłów, które artystka przemyca słuchaczom. Sposób, w jaki "żongluje" stylistykami i jak doskonale dopasowuje się do muzyki świadczy o jej wielkim wyczuciu. W warstwie tekstowej mamy do czynienia z osobistymi doświadczeniami, przemyśleniami, a nie kolejnym "bełkocie" o imprezach w drogich klubach. Zaangażowana tematyka utworów sprawia, że twórczość raperki staje się wyjątkowa na tle tego, czym zalewają nas rozgłośnie radiowe.
Czy tym albumem Simz rozwaliła moją prywatną listę 2022? Niekoniecznie. Dlatego "Grey Area" nadal pozostaje moim ulubionym tytułem w jej dyskografii. Jedno jest pewne, tą płytą potwierdziła to, co napisałem na samym początku, to, że nie ma lepszej ani tak szybko rozwijającej się raperki na współczesnej scenie. Mam nadzieję, że na ten rok także zaskoczy nas kolejnymi niespodziankami.
Tracklista:
1 Angel
2 Gorilla
3 Silhouette
4 No Merci
5 X
6 Heart On Fire
7 Broken
8 Sideways
9 Who Even Cares
10 Control