Add products by adding codes
METALLICA St. Anger 2LP
- Vinyl | 2LP | Album
Pamiętam, że kiedy pojawił się news "Metallica wydaje nowy album", to świat jakby stanął w miejscu! O niczym innym nie mówiło się ani nie pisało. Nie ważne, czy były to pisma branżowe, czy rozmowy między znajomymi, temat stale był ten sam. Każdy zastanawiał się jak Meta poradzi sobie, bez swojej "duszy", czyli Jasona. Nie ulega żadnej wątpliwości, że odejście Newsted'a było wielkim ciosem wymierzonym w zespół. Pierwotnie "St. Anger" miało ukazać się właśnie z nim, ale jego odejście w 2001 roku oraz późniejszy odwyk Jamesa, doprowadziły do przesunięcia premiery wydawnictwa. Sami muzycy przyznali potem, że te wydarzenia miały istotny wpływ na brzmienie i kompozycje numerów na płycie. Między majem 2002, a kwietniem 2003 James, Kirk, Lars oraz producent Bob Rock dokończyli nagrywanie materiału sami. Rolę basisty w studiu przejął wspomniany Rock. Panowie chcieli znów stać się zespołem, więc ten album był formą ich "terapii", która miała sprawić, że znów będą całością. 5 czerwca 2003 zespół zaskoczył zarówno tych, którzy ich hejtowali, jak i tych, którzy ich kochali. Czegoś takiego nikt się nie spodziewał...
Niesiony całym szumem wokół wydawnictwa, rozbiłem skarbonkę z oszczędnościami i wraz z kumplami ze szkoły wybrałem się po nowy album do sklepu, który mieścił się obok mojego liceum. Zdecydowałem się, jako zagorzały fan Mety, na poszerzony wariant deluxe, aby móc posłuchać też wykonań live z Robertem w roli basisty. Zaraz po wejściu do domu, CD szybko trafiło do odtwarzacza. Po ponad 75 minutach na mojej twarzy rysował się grymas zaskoczenia tym, co usłyszałem. Co to ma być?! Gdzie są solówki i dlaczego te numery tyle trwają, skoro nic w nich się nie dzieje. Następnie szybko odpaliłem DVD... Z "obrazem" było inaczej. Robert w roli basisty sprawdził się doskonale, a wykonanie live numerów z płyty brzmiało znacznie lepiej. Walczyłem z "Anger" jeszcze kilka razy tego dnia i takie numery, jak „The Unnamed Feeling” czy "Shoot Me Again” bardzo mi przypadły do gustu. Powoli zacząłem dostrzegać w tej muzyce wspomnianą wyżej "terapię" oraz to, że tak ciężko Metallica nie brzmiała od lat. Moją radość próbowali gasić starsi koledzy, którzy twierdzili, że ten album jest gniotem i nie może mi się podobać, a jak chce posłuchać dobrego "treszu" to tylko stara Meta, Slayer albo stara Sepultura. No ok...
Dziś jednak mamy rok 2023, moje gusta się zmieniły i na muzykę patrzę inaczej, znacznie szerzej niż kiedy miałem lat 15. Co więc dziś myślę o "St. Anger"? Uważam, że na tej płycie znajdziemy ciężar, agresję czy surowość, której Panowie nie potrafią dziś "ukręcić". Ciekawostką jest również fakt, że w trakcie pierwszej sesji do "St. Anger" powstały numery i pomysły, które nigdy nie zostały wykorzystane, ale jak wspominali sami muzycy, z czasem to się zmieni. Zapowiedź tego widać na przykładzie "If Darkness Had a Son", czyli ich ostatniego singla. Tak, czy inaczej album z czasem został bardziej doceniony, niż w dniu jego premiery. Część fanów na koncertach wręcz domaga się tego materiału, który o dziwo broni się doskonale! Normalne brzmienie perki, plus mini solówki Kirka, nadają tym numerom zupełnie innego wymiaru. Wydaje mi się, że Hammett bez potrzeby odpuścił ten temat 20 lat temu, w czasie, kiedy toczone były batalie na temat brzmienia płyty.
Reasumując... Moim zdaniem jest to najlepszy album "Mety 3.0" i tyle. Nie liczę na powrót do brzmienia "Master Of Puppets", gdyż jest to raczej niemożliwe. Wydaje mi się, że muzykom Mety w tym momencie większą frajdę sprawia granie ballad, czego potwierdzeniem mogą być ich akustyczne sety, gdzie brzmią fenomenalnie, niż udawanie thrash metalowej ekipy. Uwielbiam tych "dziadków" i mam do nich wielki sentyment! Tak jak kiedyś czekałem na "St. Anger", dziś czekam na "72 Seasons".
Tracklista:
A1 Frantic
A2 St. Anger
A3 Some Kind Of Monster
B1 Dirty Window
B2 Invisible Kid
B3 My World
C1 Shoot Me Again
C2 Sweet Amber
C3 The Unnamed Feeling
D1 Purify
D2 All Within My Hands