Add products by adding codes
NINE INCH NAILS Bad Witch LP
- Vinyl I LP I Album
Trent to jeden z moich muzycznych idoli oraz moim zdaniem jeden z najważniejszych współczesnych wokalistów. Na przestrzeni wielu lat dał się poznać jako muzyczny geniusz, wielki kompozytor, który w pełni zasługuje na miano prawdziwego artysty. Od samego początku albumy NIN wywierały na mnie olbrzymie wrażenie, a jego postać to ikona alternatywy, porównywalna ze statusem, jaki mają chociażby Kim Gordon z Sonic Youth czy Smith z The Cure. Nie zgadzam się z pojawiającymi się, co jakiś czas, opiniami, że NIN najlepsze płyty ma za sobą, a "Hesitation Marks" było nudnawe. Nie przekonuje mnie również to, że Trent rozdrabnia się komponując muzykę do filmów lub powołując do życia przeciętny projekt How To Destroy Angels. Przeciwnie, uważam, że Reznor od początku kariery stale poszukiwał nowych, twórczych dróg. Natomiast soundtrackami, w tym do kultowego "Natural Born Killers", zajmuje się już od dłuższego czasu, a za kilka z nich, został nawet uhonorowany prestiżowym Oscarem.
Od końca lat 90 NIN stopniowo odchodzi od pierwotnego cięższego, hałaśliwego i mrocznego grania, na rzecz lżejszego brzmienia. Jest to efekt porządkowania swoich spraw oraz zakończenia prowadzonych prywatnych wojen przez Renzora. Trent ustatkował się, założył rodzinę, przestał ćpać, wyszedł z depresji, co przełożyło się, w pewnym sensie, na mniejsze "wkurwienie" na otaczającą go rzeczywistość. Dla części fanów ta zmiana jest ciężka do przyjęcia, ale czy lepiej udawać kogoś kim się, w tym momencie, nie jest? Chyba nie.
Kolejną istotną zmianę przynosi 2016 i EPka "Not the Actual Events". Wtedy to właśnie zespół zaczął działać jako duet. Trent pierwszy raz od początku istnienia projektu dopuścił kogoś z zewnątrz. Atticus Ross, bo o nim mowa, co prawda wcześniej kolaborował z NIN, od albumu "With Teeth", ale jeszcze nie w randze pełnoprawnego członka zespołu. Myślę, że Reznor na bazie ich doskonałej współpracy, a zwłaszcza na polu muzyki filmowej, postanowił sprawdzić, jak przełoży się to na dalszą twórczość formacji. Wyszło to bardzo naturalnie. Warto wspomnieć, że twórczość Rossa nie ogranicza się tylko do muzyki filmowej czy samej produkcji. Udziela się również miedzy innymi w projekcie How To Destroy Angels czy punkowo-industrialno-metalowym bandzie Error. Czy w związku z tym rozszerzenie składu NIN coś zmieniło? Nic, a nic! Dyrektorem całego przedsięwzięcia w dalszym ciągu jest Trent i do niego należy ostateczne słowo, ale... Czuć większy wpływ Rossa na kompozycje i brzmienie utworów, niż to było wcześniej, gdy udzielał się jako muzyk sesyjny.
Po dwóch, wspólnych, doskonale przyjętych EPkach Panowie ogłosili, że nadszedł czas na pełne LP. Brzmiało to trochę dziwnie ze względu na to, że "Bad Witch" trwa zaledwie 30 minut. Reznor na pytanie "dlaczego, tak?" odpowiadał, że w dzisiejszych czasach ludzie nie potrafią skupić się na dłużej, a takie albumy jak "The Fragile" zupełnie nie miałby racji bytu. W sumie racja... Ogromna ilość nowinek technicznych, portali społecznościowych, odciąga nas każdego dnia od obcowania ze sztuką, książkami i wszystkim, co wpływa na nasz rozwój.
Pomimo krótkiej i zwięzłej formuły wydawnictwa, nie ma tu mowy o nudzie czy też lżejszym graniu. Mało tego! NIN nagrało jeden z bardziej szalonych albumów w swojej dyskografii, na którym Reznor i Ross zabawili się na całego różnymi gatunkami. Panowie serwują słuchaczom, z jednej strony mnóstwo charakterystycznego dla "starego" NIN industrialnego "jazgotu", a z drugiej, bardzo dużo jazzowych smaczków i odniesień do twórczości Davida Bowie, który prywatnie był przyjacielem Reznora. "God Break Down The Door" czy "Over And Over" mogłyby spokojnie trafić na tracklistę albumu Davida "Blackstar". Numery z "Bad Witch" nawet bez słów wzbudzają w słuchaczach potężne emocje. Dobrym tego przykładem jest dronowo-industrialny "Im Not From this World". Faktycznie, Trent od samego początku był jakby kosmitą sceny rockowej. Jeśli tęsknicie za NIN w klimacie chociażby "March Of The Pigs", to początek płyty z pewnością przypadnie Wam do gustu. Numer o wymownym tytule "Shit Mirror" to ten sam "hałas", za który pokochaliśmy NIN lata temu.
"Bad Witch" to wypadkowa pomysłów Trenta i Atticus'a i dowód na to, że mamy do czynienia z doskonałymi muzykami nie mający obaw przed nowymi wyzwaniami. Nie ważne, czy jako pogrążony w depresji , czy jako ogolony na "łyso" "kulturysta", czy jako członek duetu, Reznor zawsze tworzy muzykę na najwyższym poziomie, zarówno artystycznym, jak i emocjonalnym. Moim zdaniem "Bad Witch" to dzieło wybitne, potwierdzające klasę NIN oraz zamykające usta wszystkim "znawcom" muzyki. Nie mogę doczekać się kolejnych nagrań i rozwoju tego "zespołu", który nadal zaskakuje pomimo 34 lat na scenie.
Tracklista:
A1 Shit Mirror
A2 Ahead Of Ourselves
A3 Play The Goddamned Part
B1 God Break Down The Door
B2 Im Not From This World
B3 Over And Out