Add products by adding codes
ØRGANEK MTV Unplugged Organek 2LP
- Vinyl, 2LP, Album
Mieszają mi się i to potężnie te nasze rodzime „MTV Unplugged”. Mam wrażenie, że wszystkie te koncerty od lat brzmią tak samo. Ktoś może powiedzieć, że przecież kultowe wykony z lat 90. też wyglądały podobnie i miały podobny charakter. No spoko, ale brzmiały inaczej, bo wielokrotnie widzieliśmy tam znanych artystów w nowej odsłonie. Były tam zupełnie inne pokłady emocji, no i muza też się różniła. Jeśli sprawdzimy występy dla MTV takich bandów jak Alice In Chains, Pearl Jam, czy Maxwella to raczej oprócz akustycznych aranżacji zajebistych numerów nie znajdziemy tam niczego na zasadzie „kopia kopii”.
Polska seria tych koncertów miała kilka pozycji, które bardzo mnie ciekawiły lub też słyszałem dużo dobrego o tych wykonaniach. Chyba najbardziej siadł mi Hey. Miało to swój klimat, a Nosowska i jej wokal to klasa sama w sobie. Brodka natomiast wypadła w porządku, ale bez szału, o którym czytałem w reckach. Kolejne pozycje natomiast to były bardziej już wzruszenia ramionami i tyle. Natalia Przybysz, czy Zalewski w żaden sposób mnie nie ruszali, bo wszystko brzmiało bardzo podobnie. Jedynie z ostatnich to chyba Mrozu był spoko. Bardziej podkreślił tam, że tak powiem big bandowość swojej muzy i faktycznie to żarło.
Wydaje mi się jednak, że te koncerty nie robią na mnie wrażenia ze względu na to, że są wiernymi kopiami wersji studyjnych. Jeśli ktoś gra bardziej lajtowo i bardziej akustycznie, to tak naprawdę różnica, którą usłyszymy kiedy wystąpi pod szyldem „MTV Unplugged” polega na dodaniu tamburyna czy skrzypiec i aż tak danego przeboju nie zmieni.
Teraz przyszedł czas na Organka. Według notki wydawniczej koncert, który odbył się w Teatrze Sabat Małgorzaty Potockiej ma przywołać klimat bohemy lat 20. No i w sumie jest to prawda. Chociaż dla mnie cały ten spektakl również kojarzy się z mafijnym klimatem zadymionych kasyn, który miesza się z zakapiorskim posmakiem numerów Grzesiuka. Wystarczy sobie sprawdzić wykonanie „Ultimo”, które aż pachnie warszawskimi cwaniakami i barami, w których przesiadywali.
Brzmi to w miarę spoko i wydaje mi się, że Tomasz odnalazł się dosyć dobrze w całym pomyśle tego koncertu. Zresztą nieważne, co napisze się o tym albumie, to i tak jest skazany na sukces, tak jak większość płyt opatrzonych logo MTV. Wydaje mi się jednak, że lepszym i ciekawszym eksperymentem byłoby wrzucenie tam np. Nergala z Behemoth czy też Me And That Man, ponieważ byłoby to bardziej zaskakujące i ciekawsze niż słuchanie kolejnego popowego, czy pop-rockowego artysty, tylko tym razem z większą ilością akustycznych gitar.
Tracklista:
A1 Ki Czort
A2 Kate Moss
A3 Ultimo
A4 Pogo / Na razie stoję, Na razie patrzę
A5 Wiosna
B6 Fotograf Brok
B7 Lili i Pałąk
B8 Psychopomp (gościnnie występuje Adam Bałdych)
C9 Walcz
C10 Italiano / Nie lubię
D11 Jutro możemy być szczęśliwi (cover zespołu Raz, Dwa, Trzy - gościnnie występuje Adam Nowak)
D12 Samoloty
D13. La Canzone del Ciuccio