Dodaj produkty podając kody
CARPENTER, SABRINA Short N' Sweet 2LP BLUE
- Vinyl, 2 LP, Album, Coloured
Sabrina od jakiegoś roku (przynajmniej w moim postrzeganiu muzycznego biznesu) jest jedną z większych gwiazd popu. Na początku nie miałem pojęcia, kim jest ta dziewczyna ani jak bardzo namiesza w show-biznesie. Po głębszym zbadaniu jej biografii okazało się, że nie jest debiutantką – wydała już kilka albumów, a do tego jest aktorką. Zaczęła mi się jawić jako osoba renesansu. Tak czy inaczej, dla mnie była kimś zupełnie nowym. Może byłem w śpiączce ostatnie lata, a może jej muzyka i filmy po prostu nigdy nie były w moim kręgu zainteresowań? Nie wiem.
Zacząłem nadrabiać popkulturowe zaległości od jej najnowszego albumu „Short n’ Sweet”. No i cóż... Wielkiego objawienia ani geniuszu muzycznego tam nie usłyszałem. Na pewno wszystko jest doskonale wyprodukowane – jej głos idealnie współgra z podkładami, które są naprawdę spoko. Słychać, że mamy do czynienia z dobrze zainwestowanymi pieniędzmi. Nie ma tutaj przypadkowości ani pracy na pół gwizdka. Każdy z tych numerów to potencjalny hit, który mógłby podbić listy przebojów.
Mimo to, po przesłuchaniu tego krążka miałem wrażenie lekkiego oszustwa. Dlaczego? Bo wszystko jest zbudowane według aktualnych trendów. Każdy utwór brzmi tak, jakbym już go kiedyś słyszał. Słychać Ariane, Billie, Lanę, Taylor, Miley, a nawet retro granie w stylu Fleetwood Mac. Weźmy na przykład „Sharpest Tool” – jeśli chcecie wiedzieć, jak brzmiałby duet Swift z Eilish z udziałem muzyków Fleetwood, to mam wrażenie, że właśnie tak. Nie oczekiwałem rewolucji ani popowego albumu na miarę Janet Jackson czy Beyoncé, ale po tylu zachwytach nad jej talentem spodziewałem się pewnego rodzaju „WOW”. A dostałem „produkt” – poprawny, ładny, ale według mnie mało osobisty.
Dużo tu grania w stylu Ariany Grande. Lubisz jej numery z okresu „Sweetener” czy „Thank u, Next”? W takim razie wystarczy odpalić „Bed Chem” albo „Coincidence”, by wrócić do tamtego brzmienia. Tyle że te albumy Ariany wciąż nie są na tyle stare, by potrzebowały ich zamiennika.
Sabrina dobrze odnajduje się w klimatach popowych i R’n’B. Jej głos świetnie brzmi w eterycznych, przestrzennych kompozycjach z pogranicza lat 80/90., takich jak „Don’t Smile”. Może to właśnie jej kierunek?
Od strony wizualnej wszystko jest również przemyślane. Okładka albumu, zarówno w wersji podstawowej, jak i deluxe, przypomina popularny serial „Euforia” – vibe naiwnej, seksownej blondynki w stylu Cassie granej przez Sydney Sweeney.
Nie zrozumcie mnie źle – ten album zdecydowanie nie jest gniotem. Wysłuchałem go od deski do deski i było by kłamstwem, gdybym powiedział, że nie miałem z tego radochy. Po prostu nie mogę się połapać, kim jest Sabrina na współczesnej scenie pop. Czy to jej muzyka, czy wizja wytwórni? Brakuje w tej muzyce osobowości i czegoś charakterystycznego, co kojarzyłoby się od razu z Panną Carpenter.
A co z wersją deluxe? Czy kilka dodatkowych numerów zmieniło moje podejście do tego krążka? Niespecjalnie. Najbardziej przypadło mi do gustu „Please Please Please” z Dolly Parton. Reszta utworów to wciąż mieszanka inspirowana popularnymi koleżankami z branży.
Rozumiem inspiracje i fascynacje, ale od artystki, która wydaje swój szósty album, oczekiwałbym już własnej muzycznej wizji. Może na kolejnym krążku pokaże coś więcej od siebie? Może czeka na jubileusz, by pokazać swoje prawdziwe oblicze? Na ten moment jest bardzo poprawnie, ale według mnie - bez osobowości. Czas pokaże, co będzie dalej.
Tracklista:
Side A
Taste
Please Please Please
Good Graces
Sharpest Tool
Coincidence
Bed Chem
Side B
Espresso
Dumb & Poetic
Slim Pickins
Juno
Lie to Girls
Don’t Smile
Side C
15 Minutes
Please Please Please (feat. Dolly Parton)
Couldn’t Make It Any Harder
Side D
Busy Woman
Bad Reviews