Dodaj produkty podając kody
LECH JANERKA Gipsowy odlew falsyfikatu BLACK LP
- Vinyl, LP, Album
Janerkę poznałem tak naprawdę przy okazji numeru "Rower". Znałem go tylko i wyłącznie z tego, że jest ikoną polskiej muzy alternatywnej czy też punkowej lub post-punkowej. Po obejrzeniu filmu "Beats of Freedom - Zew wolności" wiedziałem, że muszę sprawdzić Klausa Mitffocha, ale no zawsze nie było czasu... Jako bardziej zamerykanizowany małolat wolałem "zadymy" z CBGB niż polską nową falę, dlatego dopiero z czasem zacząłem nadrabiać zaległości. Jednak wspomniany numer tak mnie rozśmieszył i zaintrygował swoim "przewrotnym" tekstem, że wskoczyłem w muzyczny świat Janerki.
Pierwszy na warsztat poszedł oczywiście debiut Klaus Mitffoch. Album ten katowałem kilka razy dziennie. Do dziś uwielbiam i polecam każdemu, kto miał tak głupie podejście jak ja. Numer tytułowy i "hymn" kapeli, czyli "Klaus Mitffoch", czy "Ewolucja rewolucja i ja" to taka jazda, że nie mam pytań. No i te teksty! Janerka jest i był mistrzem pióra. Brzmienie tej muzyki to również była klasa. Pomimo, iż wszystko tu jest surowe, co wynikało z ograniczeń o których wspominał Janerka w "Beats", to i tak wszystko łapie za serce. A może właśnie dzięki temu? Wielki hit Klausa, czyli "O Jezu jak się cieszę" trochę mnie nudzi, albo inaczej... Każda "rokoteka" musi katować ten numer do upadłego, tak jak chociażby Mr. Zoob i "Mój jest ten kawałek podłogi" czy Maanam i ich "Falowanie i spadanie". Fajnie, ale ile można... Nie zmienia to faktu, że rozkochany w swoim nowym odkryciu szukałem dalej.
Solowe albumy Janerki również przypadły mi do gustu. "Historia podwodna" to post punkowy ideał. Już jego początek w postaci "Lola (chce zmieniać świat)" czy "Epidemia epilepsji" to muzyczne perły. Podobnie jak w przypadku Klausa i tekst i muza szły ze sobą w parze w sposób genialny. Każdy kolejny album, czy to "Bruhaha", czy "Dobranoc" czy "Fiu Fiu" miał w sobie coś co przykuwało moją uwagę na długi czas. Kiedy dotarłem do albumu z rowerem, czyli do "Plagiatów" mój zapał ostygł. Po latach doceniam ten album i tą muzyczną wizję. Takie numery jak "Ave Hella" czy "Karma Kram" to coś cudownego... No i na tym koniec. Przez kolejne 18 lat nie było prawie nic.
Teraz przed nami kolejna odsłona talentu jednego z największych buntowników i jednego z najbardziej wpływowych artystów na polskiej scenie rockowej. Czy "Gipsowy odlew falsyfikatu" będzie równie wspaniałą muzyczną przygodą jak pozostałe tytuły w dyskografii Janerki? Śmiem twierdzić, że tak. Już sama okłada bardzo mi się podoba. Niby prosta, ale jednocześnie ma sobie jakiś taki dziwny niepokój i psychodeliczny posmak. Singiel promujący ten album, czyli "Dupa jak Sofa" idealnie pasuje do tej szaty graficznej. Muzycznie jest bliżej do Plagiatów niż jedynki czy Klausa Mitffocha. Ma on w sobie jakiś dziwny, niepokojący kabaretowo-cyrkowy klimat, w którym słyszę echa chociażby muzyki Faith No More. Pan Lech Janerka znów to zrobił, ale chyba nie było innej opcji, to musiało być dobre, no i kurde jest.
Tracklist:
1. Omm
2. Chyba
3. I moll
4. Maj
5. Zabawawa
6. Dupa Jak Sofa
7. Wanna na Wawelu
8. Pora na zło
9. Lewituj
10. Nie śpię, śpię i nie śpię