Dodaj produkty podając kody
LED ZEPPELIN Houses Of The Holy LP
- Vinyl | LP | Album | Reissue | Remastered
Led Zeppelin, czyli dla wielu najlepszy zespół rockowy, hardrockowy, jaki kiedykolwiek chodził po ziemskim padole. Osobiście nigdy nie byłem ich fanatykiem – moje serce bardziej należało do Lucyfera i „satanistycznego bluesa” Black Sabbath. Jednak nie oznacza to, że Zeppelini mnie zupełnie nie ruszali. Do dziś, kiedy słyszę numery z „jedynki”, to mam pełne gacie z podniecenia. Genialny album, a takie tracki jak „Babe I'm Gonna Leave You” to czyste, krwiste rockowe KO. Co do potęgi „IV” czy „II”, to chyba wypowiadać się nie muszę... Zresztą każdy, kto chociaż raz słuchał tych albumów, wie, co bym tutaj napisał.
W całym tym ferworze i wystawianiu pomników pierwszym czterem krążkom Zeppelinów w pewnym sensie pomija się dalsze poczynania tej ikony. Rozumiem pewne przemilczenie pożegnalnej „Cody” czy bardzo nierównego „In Through the Out Door”, ale co do reszty... Nie wyobrażam sobie historii rocka bez „kamienicy” z „Physical Graffiti”, kilku fenomenalnych numerów z „Presence” czy fantazji „Houses of the Holy”. Na tym ostatnim tytule dziś się odrobinę skupimy.
Zeppelini po wspomnianych czterech albumach postanowili trochę odetchnąć – zarówno od strony muzycznej, jak i tempa wydawania kolejnych krążków. Kiedy spojrzymy na częstotliwość, z jaką wypuszczali pierwsze albumy, to faktycznie mogli się odrobinę zmęczyć. Dorzućmy do tego trasy, wielką popularność, szalone imprezy i otrzymujemy przepis na absolutny zawrót głowy. „Houses of the Holy” było próbą nie tylko uspokojenia życia prywatnego, ale też muzyki Zeppelinów. Moim zdaniem Panowie stali się tutaj mniej bluesowi, mniej duszni, a bardziej przestrzenni.
Nie znajdziemy tutaj tak siarczystych, ciężkich riffów jak chociażby w „Whole Lotta Love” czy „Black Dog”. Zeppelini postanowili dać na luz, bardziej pobawić się konwencją i w pewnym sensie poszerzyć swoje horyzonty. Bawili się gatunkami, dynamiką i technicznymi nowinkami, które były dostępne w tamtym czasie. W dniu premiery krążek ten w pewnym sensie zaskoczył słuchaczy, ale też podzielił ich opinie. Sam, kiedy jako dzieciak odkrywałem tę muzę, byłem zaskoczony tym graniem, a co dopiero słuchacze, którzy jeszcze leżeli spoceni po nie tak dawnej premierze „IV”.
Słychać, że Zeppelini nagrywali ten album na pełnym luzie – nie musieli już nic nikomu udowadniać. Czy to album popowy, jak niektórzy twierdzą? Hmm, jeśli otwierający wszystko fenomenalny track „The Song Remains the Same” z genialnym riffem Jimmy’ego to popowe granko, to szkoda, że ten gatunek aż tak się zmienił. Wydaje mi się też, że przeciętny umysł fana rocka funkcjonuje tak, że jeśli riff nie robi groźnego „dżdż”, to mamy do czynienia z komercją i radiowym graniem. Dla mnie to rock'n'roll w czystej postaci. Słuchając tego rozpoczęcia, wręcz widzę uśmiechy na twarzach muzyków, którzy na pełnym luzie robią to, co kochają.
Kolejny na liście – „The Rain Song” – to również przykład pewnych zmian. Uwielbiam ten numer, zwłaszcza jego końcówkę, kiedy Zeppelini odkrywają przed nami całą paletę barw, a Plant w charakterystyczny dla siebie sposób czaruje nas wokalem. Nostalgia ukryta w tych dźwiękach działa potężnie na moją wyobraźnię. To był jeden z numerów, który katowałem, wyprowadzając się z rodzinnego domu. Jest w nim ukryty pewien smutek, symboliczne zakończenie rozdziału, ale wspomniana końcówka niesie wiarę w to, że wszystko, co robimy, ma sens. Bez wahania wrzuciłbym go na listę moich ulubionych numerów tego bandu.
Podoba mi się to, jak Panowie szukali tutaj nowych dróg artystycznego wyrazu. Bujający „D’yer Mak’er” to idealny przykład tego, o czym piszę. Wzięli na warsztat muzykę reggae i nawet jeśli miał to być pastisz, to wyszedł im naprawdę zajebisty numer. Nie przepadam za „regałami” i zawsze podkreślam, że najlepszym wykonawcą z tego nurtu jest Bad Brains, ale ten numer po prostu jest świetny.
Natomiast jeśli ktoś nadal uważa, że brakuje w tym wszystkim ducha „starych” Zeppelinów, to niech nastawi sobie „Over the Hills and Far Away”. Ten track spokojnie poradziłby sobie w zestawieniu z „III”.
Są tu też przestrzelone pomysły, jak chociażby „The Crunge” czy „Dancing Days”, ale nie zawsze wszystko musi być idealne, więc jestem w stanie im to wybaczyć.
Gdybym natomiast miał wskazać najlepszy track z tego krążka, to nie będę tutaj oryginalny. „No Quarter”, Panie i Panowie! Ja pier... co to jest za numer! Dla mnie to taka sama biblia jak „Stairway to Heaven” czy inne tego typu arcydzieła. Bohaterem tego numeru jest John Paul Jones, którego syntezatorowe „zabawy” tworzą cały klimat utworu. Do tego Page, który swoją grą i dawkowaniem emocji rozkłada mnie na łopatki za każdym razem. Efekt nałożony na głos Planta sprawia, że wszystko to spowija psychodeliczny, senny, lekko oderwany od rzeczywistości klimat. Słychać też, że bandy pokroju Tool musiały słuchać tego numeru na potęgę. Nic dziwnego, że wiele lat później wspomniana ikona współczesnego progresywnego metalu postanowiła nagrać swoją wersję tego numeru. Tak czy inaczej – to prawdziwe piękno i artyzm zamknięte w zaledwie siedmiu minutach.
Skoro już wspominamy o inspiracjach, to polecam Wam również wsłuchać się w rytmikę „The Ocean”, a następnie nastawić numer tytułowy z „Back In Black” AC/DC.
„Houses of the Holy” to dzieło kontrowersyjne, które do dziś budzi mieszane uczucia wśród fanów Led Zeppelin. Kultowy status tak naprawdę zyskało trochę później. Wydaje mi się, że słuchacze nie byli wówczas gotowi na taki zwrot akcji, ale sztuka to wolność – i tę wolność Panowie na tym albumie pokazali doskonale.
Jak dla mnie to album mega udany, który był w pewnym sensie nowym początkiem tego bandu. Może nie wracam do niego z taką częstotliwością jak do „numerków”, ale... Jeśli jest się fanem muzyki rockowej, to trzeba znać ten krążek – i tym bardziej posiadać go w swojej płytotece.
Tracklist:
Strona A:
A1 The Song Remains The Same 5:29
A2 The Rain Song 7:39
A3 Over The Hills And Far Away 4:50
A4 The Crunge 3:17
Strona B:
B1 Dancing Days 3:43
B2 D'yer Mak'er 4:22
B3 No Quarter 7:02
B4 The Ocean
Led Zeppelin - płyty winylowe, płyty CD i merch
Powstały w 1968 roku w Londynie zespół do dziś uchodzi za jeden z najważniejszych, a dla wielu najważniejszy zespół w historii rocka! Inspirowali i nadal inspirują artystów od Soundgarden po Madonne, czy Lady Gage. Do dziś dnia zespół sprzedał prawie 300 milionów płyt na całym świecie. Grupa działała prężnie do 1980 roku. Niestety śmierć Johna Bonhama, czyli perkusisty zespołu zakończyła dalsze istnienie kapeli. Jimmy Page, Robert Plant, John Paul Jones oraz wspomniany Bonham jako Led Zeppelin zostawili po sobie 9 studyjnych albumów. Kultowa I, II, III czy IV, ale tak naprawdę każdy z ich albumów to inna historia, inne przeboje, inne numery, które zmieniły oblicze muzyki rockowej na zawsze. Panowie działali okazjonalnie jako Led Zeppelin grając koncerty, ale też nie trasy, lecz bardziej były to pojedyńcze występy. Najbardziej gorąco przyjętymi były dwa koncerty w 2007 roku. Tak jak w przypadku innych występów za perkusją zasiadł syn oryginalnego perkusisty, czyli Jason Bonham. Zapisem tych występów jest album koncertowy oraz DVD "Celebration Day". Każdy kto to widział czy słuchał wie, że pomimo swoich lat są nadal w mega formie. Jeśli chcecie uzupełnić braki w swojej dyskografii Led Zeppelin to zapraszamy Was do naszego sklepu gdzie znajdziecie płyty winylowe oraz płyty cd Zeppelinów w rewelacyjnych cenach. Do zobaczenia!