Wraz z wydaniem pierwszego albumu, The Mars Volta stała się automatycznie twarzą współczesnego progu, a album otrzymał miano kultowego. Doskonałe przyjęcie pierwszego wydawnictwa Volty wiązało się z olbrzymimi oczekiwaniami zarówno fanów, jak i krytyków w stosunku do dalszych nagrań zespołu.
Jak można się domyślić w dniu premiery "Frances The Mute", zdania były mocno podzielone. Pomimo iż była to muzyka zbliżona do debitu pod względem kompozycji, czy też gości (m.in. Flea i John z RHCP), to wszystko zabrzmiało o dziwo inaczej. Ludzie spodziewali się czegoś w stylu "De-Loused 2.0", a otrzymali progresywnego łamańca pełnego kosmicznych odjazdów, dziwnych dźwięków i niebanalnych, czasami wręcz przytłaczających mnogością dźwięków kompozycji. Uważam, że ten ruch był doskonały w każdym aspekcie.
The Mars Volta nie została więźniem swoich fanów i ich oczekiwań, których i tak nie spełnią w 100%, ponieważ zawsze znajdzie się jakieś "ale". Panowie stworzyli tutaj muzykę, która porywa, ale też intryguje. Jest tutaj jakby mniej odwołań do punka, który przenikał się z prog rockiem na debiucie, to fakt. Jest za to więcej klimatów latino, co niektórym mogło nie przypaść do gustu. W tym momencie polecam w szczególności "L'Via L'Viaquez", gdzie dwie pierwsze solówki należą do Johna Frusciante z wiadomego zespołu. John zmiażdzył mnie tutaj swoją grą. Potwierdził tym jednocześnie swoją wielką wszechstronność i talent, czego niestety nie można powiedzieć o jego grze na najnowszym albumie RHCP- "Unlimited Love". Tak czy inaczej, John jest wielkim gitarzystą, a ten numer i cała kolaboracja to potwierdza...
"Frances the Mute" to również pierwszy radiowy hit, czyli "The Widow". Pamiętam, jak sprzeczałem się ze znajomymi, którzy nazywali ten numer "sprzedaniem się". Powiem tak... Chciałbym, aby każdy zespół "sprzedawał się" w tak piękny, wysublimowany i naładowany emocjami sposób. Faktycznie odbiega on klimatem od całości, ale moim zdaniem ten numer jest genialny i tyle! Skoro o genialnych numerach mowa... "Miranda That Ghost Just Isn't Holy Anymore" oraz KOLOS w postaci suity "Cassandra Gemini", to esencja tego albumu.
Proszę Państwa, tak brzmi progresywny rock XXI wieku. Nie ma w tym zrzynek z innych kapel, nie ma kopiowania. Jest w tym natomiast ich wizja i czystej postaci geniusz. Wiem, że już padało tutaj to hasło, ale nic innego nie przychodzi mi do głowy, kiedy słucham wokalu Cedrica i wkładu całego zespołu na początku Cassandry (jakkolwiek to brzmi).
Mars Volta był zespołem, który na stałe zapisał się w historii prog rocka, a dla mnie osobiście był dużo ważniejszym zespołem niż ATDI. W Volcie Panowie stworzyli albumy, które wryły się w moje serce na stałe. Znając związek Omara i Cedrica, to ten zespół też kiedyś wróci, czego sobie i Państwu życzę.
Szymon.
Tracklist:
Cygnus....Vismund Cygnus 13:02
The Widow 5:50
L' Via L' Viaquez 12:21
Miranda That Ghost Just Isn't Holy Anymore 13:09
Cassandra Gemini [I] 4:45
Cassandra Gemini [II] 6:40
Cassandra Gemini [III] 2:55
Cassandra Gemini [IV] 7:41
Cassandra Gemini [V] 4:59
Cassandra Gemini [VI] 3:48
Cassandra Gemini [VII] 0:46
Cassandra Gemini [VIII] 0:53