Dodaj produkty podając kody
MILEY CYRUS Something Beautiful LP Clear
- Vinyl, LP, Album, Clear
Miley – z laski, która była kojarzona z rolą w programach dla dzieci, wyrosła na absolutnego tytana sceny muzyki popowej. Na naszych oczach z dziewczynki przeobraziła się w silną kobietę, wampa, który działa na wielu płaszczyznach show-biznesu. Z płyty na płytę pokazywała, że jest bardzo zdolną, charyzmatyczną wokalistką.
Jednak zmiany wizualne, fizyczne – to jedno. Miley stała się również muzycznym kameleonem. Nie bała się artystycznych zmian, robiła to, na co miała w danym momencie ochotę. Pamiętam jej legendarny występ na VMA 2013, który był dla wielu szokiem. Był to chyba jej pierwszy krok do zerwania z wizerunkiem grzecznej dziewczynki. Opinia publiczna, oczywiście, była zbulwersowana. Zresztą – muzycy, celebryci, którzy tego dnia też byli obecni, mieli miny w stylu „WTF?”. Jak to tak? Hannah Montana kręci tyłkiem i pokazuje język?
Jeśli mam być szczery, występ ten śmieszył mnie odrobinę, gdyż miałem wrażenie, że Miley trochę na siłę chciała być wtedy ultra kontrowersyjna, przez co wypadło to dość chaotycznie, ale… Od tego momentu jej kariera ruszyła z kopyta. Wydany w tym czasie krążek „Bangerz” okazał się ultra hitem, a numer „Wrecking Ball” zna chyba każdy. Fajna power ballada, w której Miley udowodniła, że jest naprawdę zdolną wokalistką.
Jeśli chodzi o ten album jako całość – no to nie powaliło mnie to. Każdy kolejny tytuł w jej dyskografii był jedną z najbardziej gorących, popowych premier. Jednak, jeśli mam być szczery, to najbardziej do gustu przypadł mi jej album „Plastic Hearts”. Tytuł ten był absolutnym strzałem w dziesiątkę. Dzięki pomocy Andrew Watta idealnie połączyła klimat popu lat 80. z muzyką rockową. Promocja albumu również była zapięta na ostatni guzik. Cyrus – z występu na występ, z wywiadu na wywiad – udowadniała niedowiarkom, że jest wokalistką z krwi i kości.
Tutaj szczególnie polecam jej wykonanie „Doll Parts” zespołu Hole w programie Howarda Sterna. No i jeszcze ewentualnie jej cover NIN – „Head Like a Hole”. Jeśli po wysłuchaniu przynajmniej jednego z tych numerów ktoś nadal będzie rechotał pod nosem: „że Disney, że Montana”, to nie wiem – już zostaje tylko lewatywa gustu.
Tak czy inaczej, Miley kupiła mnie tym albumem i tymi występami, dlatego byłem bardzo ciekawy, co dalej. „Endless Summer Vacation” niestety nie zażarło tak jak „Plastikowe Serca”. Singiel promujący wszystko, czyli ograny do bólu (prawie tak samo jak „Wrecking Ball”) „Flowers”, był świetny. Do tego klip, w którym Cyrus pokazała swoje piękne, wyćwiczone ciało – i poszłooo viralem!
Osobiście nie rozumiem trochę jestestwa tego klipu. Wiem, że to był pstryczek w nos dla byłego partnera, ale ogólnie – no nie wniósł ten „obrazek” nic. Fajna laska, która sobie ćwiczy i tyle. No i ten „spontaniczny” taniec wolności na końcu. Jakby na siłę chciała zostać nowym Davidem Byrnem. No nie wiem. Czułem się, jakbym obejrzał materiał zza kulis z sesji do jakiegoś „Sports Illustrated” czy coś w tym stylu. Trochę to było bez większego sensu i niepotrzebnie odciągnęło uwagę od piosenki, która jest naprawdę świetna. Zresztą – w mediach więcej pisało się o mięśniach brzucha Miley niż o samym numerze.
No i ogólnie – chyba wolę po prostu bardziej innowacyjne klipy w stylu Janet Jackson czy Beyoncé. Całość jednak, tak jak wspomniałem, nie powaliła mnie. Były tam świetne numery jak chociażby „Thousand Miles”, „River” czy „Jaded”, ale nie ma w nim czegoś, do czego koniecznie chciałbym wracać.
Czy jej najnowszy album „Something Beautiful” będzie jej opus magnum? Z tego, co możemy przeczytać w necie – wychodzi na to, że tak. Miley stworzyła pop-operę, visual album zainspirowany „The Wall” od zespołu Pink Floyd.
Po takiej zapowiedzi oczywiście nastąpił wysyp komentarzy: „Z czym do ludzi?”. Gdzie potężni Floydzi, a gdzie Miley? No cóż... Osobiście nie przepadam za tego typu gadkami, gdyż często efekt finalny jest absolutnie przestrzelony. Już kiedyś nieodżałowany Chris Cornell zapowiadał swój projekt z Timbalandem o nazwie „Scream” jako współczesną odpowiedź na „A Night at the Opera” Queen – i wyszło, jak wyszło.
Nie zmienia to faktu, że trailer nowego albumu Miley wygląda faktycznie potężnie. Jest hollywoodzko, jest filmowo, z wielkim rozmachem. Czuć, że włożono w to sporo hajsu, ale co z najważniejszą częścią tej produkcji, czyli z muzyką?
Fragmenty nowych numerów, które możemy usłyszeć w tle, faktycznie przywodzą na myśl Floydów czy rozmach wspomnianego Queen. Jednak fragment to nadal nie cały numer, dlatego też czekałem na jakikolwiek pełny utwór, aby zdobyć jakikolwiek obraz sytuacji i jakkolwiek zakończyć ten tekst.
No i doczekałem się! Na pierwszy rzut poszedł numer tytułowy. Jeśli mam być absolutnie szczery – to mam dosyć mieszane uczucia co do tego numeru. Nie jest on zły, żeby nie było. Jednak mam wrażenie pewnego artystycznego przebodźcowania. Miley trochę na siłę miesza wszystko ze wszystkim i na koniec „rzuca” nam całą konstrukcją prosto w pysk.
Nie ma w tym stopniowania emocji, nie ma oddechu, przestrzeni i czegoś charakterystycznego, co jakkolwiek by sprawiło, że chcę do tego wrócić. Mamy tutaj mix psychodelicznego grania, jakiegoś jazz-rockowego vibu, ale nie ma efektu zaskoczenia. Z drugiej strony – album ten ma być jedną całością, więc rozbieranie go na single też nie jest łatwym zadaniem.
Mimo to – nadal jestem ciekawy tego projektu, który nadal pozostaje owiany pewną tajemnicą. Bez wątpienia jest to jeden z najbardziej wyczekiwanych tytułów popowych (?) tego roku. Nie ukrywam, że sam jestem ciekawy efektu końcowego tego albumu i jednoczesnego wysypu frustracji tych, którzy nadal nie mogą przetrawić tego, że Cyrus inspiruje się Floydami – co zresztą już widać w komentarzach.
Czekam więc, pomimo iż singiel ten mnie zupełnie nie zachwycił.
Miley powraca ze swoim wyczekiwanym, dziewiątym albumem studyjnym "Something Beautiful", który ukaże się 30 maja. "Something Beautiful" zawiera 13 nowych utworów napisanych i wyprodukowanych przez Miley, a także wyprodukowanych wykonawczo przez Shawna Everetta.
Dostępny już teraz w przedsprzedaży na przeźroczystej płycie winylowej.