Dodaj produkty podając kody
SANAH Bankiet U Sanah LP
- Vinyl | LP | Album
Gubię się troszkę w wydawniczym szale Sanah. Wygląda na to, że jest wszędzie i wydaje coś nowego przynajmniej raz na dwa miesiące. Serio... Odpalam kompa, a tam Sanah, w radio też Sanah, nawet wchodząc do Żabki widzę kanapki pod jej szyldem. Z jednej strony tak się robi promocję danego artysty, a z drugiej wtf! Jednak nigdy nie stałem po żadnej stronie barykady jeśli chodzi o talent Ireny. Nie hejtowałem, ale też nie szalałem w rytm numeru „Szampan”.
Sanah porwała tłumy słuchaczy. Na czym polega jej sukces? Porównałbym Sanah do Taylor Swift. Pomimo, iż muza jest inna, to zasada wydaje mi się podobna. Sanah nie jest divą, nie jest postacią, którą możemy zobaczyć tylko w TV czy magazynach o celebrytach. Jest typem girl next door. Każdy z nas może znać taką Irenkę. Utalentowaną, młodą, skromną dziewczynę, która na pierwszy rzut oka nie wyróżnia się z tłumu. Podobnie było z Taylor. Ot taka normalna, ładna dziewczyna, która gra na gitarce i śpiewa piosenki. Czy w normalności siła? Chyba tak. Ludzie lubią osoby, z którymi mogą w pewien sposób utożsamiać, a jeśli do tego ich piosenki dotykają problemów codziennych to już jest bajka.
„Bankiet u Sanah” to album koncertowy, który jest w pewnym sensie pamiątką z bardzo wyjątkowej trasy. W trakcie czternastu koncertów Artystce towarzyszyła 50-osobowa Polska Orkiestra Muzyki Filmowej pod dyrekcją maestro Przemysława Piotra oraz 30-osobowy chór Silesian Chamber Choir AD Libitum. Artystka zaprezentowała tam swoje utwory w zupełnie nowych orkiestrowych aranżacjach autorstwa dr hab. szt. Rafała Rozmusa. Podszedłem do tego na pełnym luzie, bo tak jak wspomniałem, stosunek do jej muzy mam ambiwalentny.
Zdziwiłem się bardzo słuchając tego krążka. Zacznę od plusów... Słychać, że w trakcie tych koncertów użyto systemu nagłośnieniowego L-ISA, czyli technologii stworzonej przez L-Acoustics. Dzięki temu słuchacz może zanurzyć się w dźwięku, niezależnie od tego gdzie znajduje się w trakcie koncertu, wszystko brzmi idealnie, a odbiór całego spektaklu jest jeszcze bardziej doskonały. Właśnie „spektakl” jest idealnym słowem opisującym całą trasę Ireny. To, co jeszcze przykuło moją uwagę to wspomniana orkiestra. Aranże brzmią serio bardzo dobrze. Muzyka Sanah nabrała takiego filmowo-teatralnego sznytu, co akurat mi leży. Jej intymny sposób śpiewania, połączony z tymi orkiestracjami sprawia, że zatapiamy się w tej muzie.
No, ale jak są plusy, są też minusy. Przede wszystkim brakuje mi w tym życia, a dokładniej mówiąc publiki. Wiem, że dziś koncerty nagrywa się w studiu, ale wyciszanie publiki powoduje, że koncertówki tracą swoją moc. Wspomniany system sprawia, że wszystko brzmi idealnie, zbyt idealnie. Czasami pewne niedociągnięcia czy brzmieniowe, czy instrumentalne sprawiają, że dany album koncertowy nabiera wyjątkowego blasku, a tutaj wszystko jest jak od linijki. Wychowywałem się na koncertówkach Bad Brains czy Slayera i może dlatego oczekuję jakiejś dzikości od tego typu wydawnictw.
Koncerty mają specyficzną atmosferę, a nagrywanie ich to uchwycenie danej chwili, a takie wyciszenie i poprawianie sprawia, że dany wieczór jest po prostu wykastrowany z emocji. „Bankiet u Sanah” to mimo wszystko udany projekt, który jest pozycją obowiązkową dla wszystkich fanów. Natomiast ci, którzy nie mogą jej słuchać, powinni spojrzeć na ten album od strony produkcyjnej, czy też aranżacyjno-instrumentalnej, gdyż wszystko to w przypadku „Bankietu” jest zapięte na ostatni guzik.
Album wydany został w formie pojedynczego LP i potrójnego LP. Pierwsza wersja to selekcja samej Sanah, która wybrała najlepsze momenty koncertu. Druga to pełny koncert, który przemawia do mnie znacznie bardziej. Wybór natomiast należy do Was.
Tracklist:
Strona A
1. Intro (Live)
2. Co ja robię tutaj (Live)
3. ostatnia nadzieja (Live)
4. Interludium (Live)
5. Irenka (Live)
6. Cząstka (Live)
Strona B
1. 2:00 (Live)
2. Aniołom szepnij to (Live)
3. Nic dwa razy (W. Szymborska) (Live)
4. Eldorado (Live)
5. Ale jazz! (Live)