Dodaj produkty podając kody
TOMAHAWK Tonic Immobility BLACK LP
- Vinyl | LP | Album |
Tak! Mike Patton wraca z jednym ze swoich ważniejszych projektów - Tomahawk. Zaznaczę, że cieszę się zawsze, gdy Mike coś tworzy i wydaje. Patton to artysta, który nie potrafi i nie chce się zatrzymać. Osobiście stawiam go w prywatnej, pierwszej 3 wokalistów/artystów wszechczasów i tych którzy wywarli największy wpływ na mnie i mój rozwój muzyczny, że tak powiem. Dzięki niemu chociażby poznałem swoją wielką "miłość" - Dillinger Escape Plan, a dzięki udziałowi Pattona w Moonchild Trio oraz Weird Little Boy wszedłem w świat jazzu i projektów Zorna. Dlatego też podchodzę do tych albumów oraz nowych "tworów" Pattona bardzo osobiście, ale nie bezkrytycznie - nie mogę nadal przekonać się np. do Dead Cross. Gdybym miał wybrać takie top projekty Mikea, to postawiłbym na Faith No More (chociaż okres z Chuckiem też kult totalny, nie można zapominać o dwóch pierwszych albumach!) i odjazdy Mr. Bungle. Dość sztampowo i może przewidywalnie, ale od tych zespołów wszystko ruszyło, cała fascynacja jego muzyką, jego głosem. W jego przypadku nie można zapominać o "drugiej fali" zespołów, które kultem nie odstają wspomnianym bandom. Fantomas ( kto nie zna, niech pozna i tyle), Lovage czy chociażby Tomahawk. Ta ostatnia to kapela, a raczej tzw. supergrupa, która powstała z inicjatywy Pattona i gitarzysty Duanea Denisona (The Jesus Lizard). Następnie dołączył perkusista Helmet - John Siner oraz basista Kevin Rutmanis znany m.in z Melvins. No i poszło. Debiut z 2001 oraz "dwójka" z 2003 są bardzo bliskie temu co Mike robił w końcowym okresie FNM. Wystarczy odpalić sobie numery jak "God Hates a Coward" czy "Rape This Day" - te numery spokojnie mogłyby wskoczyć na "Album Of The Year". W muzyce Tomahawk mamy alternatywę na full. Przeplatają się motywy metalowe, rockowe, czasami noisowe, ale też psychodeliczno-indiańskie, którym totalny upust dali na albumie "Anonymous" z 2007. Później nastąpiła przerwa w działalności zespołu. Szkoda, że w tym czasie Patton nie pociągnął np. mega projektu o nazwie Peeping Tom. Tutaj mieliśmy hip hop, metal, pop, soul, funk i mnóstwo gości takich jak np. Massive Attack czy Norah Jones, która dzięki tej kolaboracji zerwała z wizerunkiem grzecznej "pianistki" i troszkę zaszokowała swoich fanów szepcząc razem z Pattonem słowo "motherfucker. Tak czy inaczej mega album i mam nadzieję, że Mike kiedyś ruszy go jeszcze raz, nawet koncertowo. Były plany do kolejnej odsłony tych brzmień pod nazwą Crudo z przyjacielem i wieloletnim współpracownikiem Pattona (mowa o Dan the Automator), jednak projekt przepadł po kilku koncertach. Szkoda. Mike szalał dalej z innymi projektami i w 2013 przypomniał sobie kolejny raz o Tomahawk. Zmienił się basista - nie kto inny jak Trevor Dunn (m.in. Mr. Bungle oraz Fantomas) wskoczył na to miejsce, więc wszystko zostało w rodzinie. Oddfellows (2013) to kawał dobrego, bardzo melodyjnego alternatywnego rocka, bardzo lubię ten album, aczkolwiek ludzie marudzili, że jest zbyt melodyjnie i zbyt rockowo. Meh... Jednak kiedy wracasz z zespołem i robisz "30 tysięcy" innych kolaboracji to wiadomo, że czasu Ci nie starczy... Patton robił Mondo Cane, trochę dłubał przy Fantomasie, tworzył muzykę filmową, nagrywał kolejne kolaboracje oraz szykował się powoli do nowego albumu reaktywowanego Faith No More, więc Tomahawk znów został zawieszony. Myślę, że jeśli chodzi o "płodność artystyczną" wyprzedzają go tylko Bowie, no i Prince. W 2020 stało się to co było nieuniknione - powróciło Mr. Bungle oraz padły pierwsze "plotki" o nowym Tomahawk.. Single promujące "Tonic Immobility" są takim pomostem między melodyką "Oddfellows", a surowością debiutu, więc jest bardzo dobrze. Teraz nie pozostaje nic innego, jak czekać na coś nowego od Fantomas i koncerty FNM i być może kolejny album tego zespołu. Patton Bóg!!
Tracklist:
1 SHHH!
2 Valentine Shine
3 Predators and Scavengers
4 Doomsday Fatigue
5 Business Casual
6 Tattoo Zero
7 Fatback
8 Howlie
9 Eureka
10 Sidewinder
11 Recoil
12 Dog Eat Dog